Inna sprawa, że mnie ostatnio strasznie zaczął denerwować przemysł trąbiący, że całe ciało musi być idealnie gładkie.
Szaleństwo jakieś, nawet mężczyźni zaczynają się w ten wir wciągać.Jak rozmawiałam kiedyś o tym z babcią, to mówiła mi, że nikt się kiedyś nie przejmował celulitem czy włoskami na ciele. Jedna kobieta miała tego więcej, inna mniej, ale nikt nie wpadłby na to, żeby wmawiać kobietom, zwłaszcza tym bujniej obdarzonym przez naturę, że trzeba "coś z tym zrobić".
Przepraszam też za wątek religijny, ale widziałam ostatnio taki filmik o Nicku, chrześcijaninie, głęboko wierzącym chłopaku bez rąk i bez nóg, który prowadzi bardzo szczęśliwe życie i pracuje z młodzieżą, zakompleksioną, wiecznie dążącą do ideału. Po spotkaniu z nim zmieniają optykę, zaczynają doceniać to co mają i starają się zdystansować do swoich niedoskonałości, które, jak to wpaja świat współczesny, "są prawdziwe i koniecznie trzeba się ich pozbyć". Ja ostatnio też pracuję bardzo intensywnie nad zmianą optyki

Dobra, już kończę, bo mnie ktoś z forum usunie
