Witam Forumowiczów
To mój pierwszy wpis tutaj
Postanowiam założyć temat o "mydło a cera" ponieważ gdzie nie spojrzeć panuje moda na różnego rodzaju żele, płyny, pianki do oczyszczania twarzy często opatrzone informacją "nie zawiera mydła".
Rzeczywiście w przypadku zwykłych, nie stroniących od mniej czy bardziej szkodliwych czy kontrowersyjnych substancji chemicznych kosmetykach, może to uchodzić za zbawienne dla cery. Ponadto jakość (np. piękny zapach, design opakowania) a co za tym idzie - przyjemność z korzystania z takich produktów spycha mydło jako produkt do oczyszczania w kosmetyczny niebyt. Właściwie (przynajmniej w kobiecym świecie) mydło w tej roli wydaje się być passe. Czy słusznie?
A jeżeli zwykłe mydło zastąpimy wyprodukowanym tylko z naturalnych substancji, bez konserwantów itp.?
Kiedy zaczęłam stosować kosmetyki naturalne i bio, sama, z pewną taką nieufnością sięgałam po kosmetyki do higieny, w tej staromodnej, niepozornej formie kostki mydła, skuszona jedynie pozytywnymi recenzjami i zachwytami nad mydłami pozbawionymi "chemii". Dałam im szansę, ale początkowo nic się nie działo. A raczej działo się nie to co trzeba - przesuszenie skóry. "No tak, gdzie tam zasadowe mydło do lekko kwaśnego odczynu skóry" - pomyślałam. Mimo to postanowiłam mydłełka (zakupiłam ich w Biolanderze kilka) zużyć do końca. Po jakimś czasie okazło się jednak, że kondycja mojej skóry zaczyna się poprawiać, przesuszenie znika by dojść do stanu w którym żadne nawilżacze poza mydłem (sic!) nie są mi potrzebne (ewentualnie od czasu do czasu).
Prawdodobnie skóra potrzebowała czasu by nauczyć się funkcjonować bez chemii, ale w następstwie tego odwdzięczyła się gładkością o jakiej nie sądziłam, że jest osiągalna.
Zachęcona takimi rezultatami postanowiłam spróbować z myciem twarzy - tu na efekty trzeba było znacznie dłużej poczekać, a czasem, gdy mydło dostało się do oczu, pozmagać się ze szczypaniem. Ale znów kostka mydła okazała się dla mnie strzałem w dziesiątkę! Po umyciu twarzy mleczkiem lub pianką itp. zawsze miałam wrażenie, niedostatecznego oczyszczenia twarzy, a choć lubię tego typu produkty bio, to miałam wrażenie, że nawet swym bogatym i naturalnym składem bardziej odżywiają skórę (przekarmiają) niż ją myją. Z kostką naturalnego mydła rzecz ma się inaczej, twarz wydaje się dogłębnie oczyszczona, mimo, że takie mydła z natury nie pienią się wcale lub mało. Jeżeli pojawiało się uczucie ściągnięcia czy przesuszenie twarzy to po pewnym czasie ustąpiło (zresztą to nie był problem bo tu zawsze używałam jakiegoś naturalnego kremiku). Z czasem zaczęłam odczuwać coraz większe korzyści, uregulowała się produkcja sebum, poprawił się koloryt cery, trochę rzadziej pojawiają się "niedoskonałości" i szybciej znikają. Oczywiście jest to wynik stosowania także innych naturalnych kosmetyków ( w tym i do makijażu) i ogólnego podejścia, że "więcej kosmetyków nie znaczy 'lepiej' ", jednak uważam, że pielęgnacja skóry z perspektywy produktów kosmetycznych w dużej mierze zależy od odpowiedniego oczyszczania. Ja w oferowanych przez Biolander mydłach (przede wszystkim Alep i Gamila) znalazłam nie tylko świetne oczyszczacze ale i nawilżacze.
Zdaję sobie sprawę, że ile twarzy tyle reakcji na kosmetyk i nie zapewne nie znajdzie się jeden, który uszczęśliwi wszystkich, ale sądzę, że warto w poszukiwaniu myjów idealnych dać szansę oldschoolowym mydłom.
Się rozpisałam