Zachęcona pozytywnymi, wręcz entuzjastycznymi, opiniami Forumowiczek sprawiłam sobie Savon Noir Alepii. Dziś był pierwszy pilling z użyciem tego wspaniałego kosmetyku. Niestety, nie mam kessy (jeszcze się nie dorobiłam
) i użyłam takiej szorstkiej rękawiczki kupionej kiedyś w Rossmanie. Po pillingu "nakarmiłam" skórę olejem kokosowym i nacieszyć się nie mogę efektem. Skóra jest gładziutka, jedwabista i taka jakby mięsista. Nie mogę się powstrzymać, żeby co chwilę nie pogładzić się np. po ręce. Jak dalej pójdzie, to dzięki tym naturalnym kosmetykom wpadnę w narcyzm hi, hi, hi
Moje mydełko wcale nie jest brunatne tylko bardzo, bardzo ciemnozielone. Zapach wcale nie jest brzydki. Ono pachnie dokładnie tak samo jak czarne oliwki ze słoika. Efekt pillingujący wspaniały, to mydło warte jest każdej wydanej na nie złotówki.
A w ogóle to tak sobie myślę, że chyba powinnam Bogu dziękować za zesłanie na mnie choroby skóry (chyba łuszczycy). To dzięki tej chorobie zaczęłam szukać ratunku w naturalnych sposobach leczenia i w naturalnych kosmetykach. Przedtem, jak większość ludzi, używałam drogeryjnego badziewia i nie widziałam w tym niczego złego.
No cóż, podobno, jak mówi ludowa mądrość, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...